Dzisiaj rano na fb-profilu „Marcin Józefaciuk – Twój Poseł” przeczytałem taki post:

 

 

MEN opublikowało ostatnio swoją laurkę. Niczym arkusz samooceny, tak, jakby nauczyciel oceniał własną pracę przy przyznawaniu dodatku motywacyjnego.

 

Lista sukcesów Ministerstwa wygląda imponująco. Tyle że głównie na slajdach.

 

-Podwyżki dla nauczycieli – bez zabezpieczenia środków dla administracji i obsługi. Za to z dumą ogłoszono, że co trzeci nauczyciel wpadł w drugi próg podatkowy. Gratulacje.

 

-Bon dla nauczycieli – który trzeba było łatać kolejnymi edycjami, bo MEN nie zauważyło, że część środowiska… istnieje.

 

-„Cyfrowy Uczeń” – program, w którym dyrektorzy mieli 24 godziny na złożenie wniosków. To nie cyfryzacja, to administracyjna ruletka.

 

-Edukacja Obywatelska i Zdrowotna – przy czym ta druga jest nieobowiązkowa, choć MEN uważa, że powinna być obowiązkowa. Efekt? Na EZ chodzi mniej uczniów niż na WŻR.

 

-Ograniczenie prac domowych – poparte wyłącznie wewnętrznymi „badaniami” IBE, których nawet formalnie nie zlecono. Brak danych? Żaden problem – narracja i tak gotowa.

 

-Reforma programowa – ogłaszana od miesięcy, nadal niegotowa, bez kompletu dokumentów i bez systemowych szkoleń dla nauczycieli.

 

-Dialog społeczny – polegający na pominięciu szkolnictwa niepublicznego w Radzie Dyrektorów i próbach przepychania zmian w prawie kolanem.

 

-Nowe zawody – których faktyczne „uruchomienie” zaczęło się za poprzedniego kierownictwa. MEN po prostu przejęło taśmę na ostatnich metrach.

 

-Zrównanie pensum nauczycieli praktycznej nauki zawodu – bez pieniędzy na obowiązkowe szkolenia branżowe. Pracujcie więcej, szkolcie się sami.

 

-mLegitymacja – domknięcie projektu sprzed lat, sprzedawane jako świeży sukces.

 

-Koordynator ds. równego traktowania – stanowisko jest, działań brak.

 

-Cyfryzacja szkół – w momencie, gdy coraz więcej krajów zaczyna się z tej ślepej cyfryzacji wycofywać.

 

-BCU – jedyny punkt, który faktycznie można zapisać na plus

 

 

Za to w rządowej laurce nie ma ani słowa o:

 

-systemowym niszczeniu szkół wspierających edukację domową,

 

-chaosie wokół podstawy programowej geografii,

 

-niezałatwionych problemach ze świadectwami ukończenia szkół,

 

-braku realnych zmian w kształceniu zawodowym,

 

-spadających wynikach polskich uczniów,

 

-szczątkowych egzaminach próbnych,

 

-ciągnących się kontrowersjach wokół sprawdzania matur,

 

-nauczycielach wykończonych nadgodzinami,

 

-centralnym zarządzaniu szkołami i odbieraniu im autonomii.

 

Nie wszystkie zmiany nie są niekorzystne. Problem polega na tym, że MEN wdraża je chaotycznie, bez danych, bez przygotowania i bez realnych konsultacji. Wsłuchując się w wybrane głosy, ignorując resztę środowiska.

 

Gdyby taki „nauczyciel” przyszedł do mnie po dodatek motywacyjny, nie dostałby ani złotówki.

 

Bo edukacji nie naprawia się slajdami i autopromocją.

 

Czas realnie zająć się systemem edukacji i polską szkołą – bez polityki, bez pudrowania, bez patrzenia na wybory – w dialogu ze wszystkimi – już niedługo ogłoszę dwudniowy okrągły stół edukacyjny – panelową dyskusję o edukacji.

 

 

Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_

 

 

Ale to nie wszystko, co mnie tam zainteresowało.  Pod postem – oczywiście – pojawiły się  komentarze. Moją uwagę przykuł ten jeden:

 

 

Paweł Olejnik *

 

Szanowny Panie Pośle,

Z pełnym szacunkiem dla Pana pomysłów oraz determinacji w działaniach na rzecz edukacji i poprawy jej standardów, pragnę zwrócić uwagę, że zmiany będą możliwe tylko w przypadku reformy systemu edukacji od podstaw. Głównym problemem jest konieczność całkowitej rewolucji, zwłaszcza w kierunku szkolnictwa zawodowego. Nie żyjemy już w czasach, gdy więcej osób z wykształceniem akademickim było kluczem do sukcesu. Obecnie potrzebujemy młodych ludzi z konkretnymi umiejętnościami, które są niezbędne na rynku pracy. Już dziś borykamy się z niedoborem fachowców w zawodach takich jak hydraulik, elektryk czy murarz, nie wspominając o mechanikach samochodowych.

 

Kolejnym problemem jest treść nauczania. Powinniśmy zreformować programy, aby dostosować je do realnych potrzeb rynku pracy. Należałoby wprowadzić bardziej elastyczny system, podobny do tego w Stanach Zjednoczonych, gdzie uczniowie mają możliwość wyboru przedmiotów zgodnie z ich umiejętnościami i zainteresowaniami. Nasz obecny system edukacji oparty jest na zapamiętywaniu wiedzy, a nie na krytycznym myśleniu i samodzielnym wyciąganiu wniosków.

 

Nie można również zapomnieć o samych nauczycielach. Jak możemy ich zachęcić do pracy w tym zawodzie, skoro obecnie wielu z nich pracuje na półtora etatu? Niezaprzeczalnie sytuacja jest skomplikowana. Z formalnych 20** godzin pracy w tygodniu, często przekłada się to na znacznie więcej czasu poświęconego na przygotowanie zajęć. Rodzice oczekują, że nauczyciele będą kreatywni i zaskoczą uczniów nowymi pomysłami, ale kiedy mają na to znaleźć czas?

 

Wielu nauczycieli zgłasza problem finansowania wyjść edukacyjnych, takich jak wizyty w muzeach. To niedopuszczalne, by nauczyciel musiał płacić z własnej kieszeni za wzmocnienie swojej wiedzy i umiejętności***, które następnie mógłby przekazać uczniom.

 

Jest wiele kwestii, które umykają uwadze ministerstwa edukacji oraz osób związanych z tym systemem. Przede wszystkim brakuje rozmowy z nauczycielami, którzy na co dzień pracują w szkołach i wiedzą, jakie zmiany są naprawdę potrzebne.

 

 

Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_

 

 

Powyższy komentarz aż prosi się o komentarz. Oto on:

 

*Paweł Olejnik – na jego fb-profilu niewiele można o nim się dowiedzieć Ale tak sam się przedstawia  Chrześcijanin , Wolnościowiec , Konserwatywny Liberał. Poinformował, że jest  wiceprezesem oddziału Tomaszów Mazowiecki, ale nie podał nazwy podmiotu (partii, stowarzyszenia), którego jest oddziałem ten tomaszowski. Ja ustaliłem, że jest to partia „Nowa Nadzieja”, wcześniej znana jako KORWiN/Koalicja Obrony Rzeczypospolitej Wolność i Nadzieja.

[Źródło: www.nasztomaszow.pl ]

 

**Pan Olejnik wykazał się  niewiedzą w obszarze elementarnych informacji o zawodzie „nauczyciel”. Jego zdaniem „formalny” etat nauczyciela to 20 godzin !

 

***Pan Olejnik „słyszał, że dzwony biją, ale nie wie w którym kościele”. To prawda, że nauczyciele uskarżają się, że muszą płacić z własnej kieszeni za wizyty w muzeach – ale nie za swoje prywatne, ale za całą grupę uczniów, która w ramach wycieczki zwiadza takowe muzeum.



Mając do wyboru_ tekst informujący o autoocenie swoich sukcesów ministry Barbary Nowackiej  i  post z fb-profilu      dr Marzeny Żylińskiej, promujący książkę „Froebel w szkole” – wybrałem upowszechnianie prawdziwej i pożytecznej informacji:

 

 

 

Wiele osób nie wierzy, że stworzone dwieście lat temu koncepcje pedagogiczne mogą dziś być aktualne, ale tak właśnie jest!

 

Badania mózgu potwierdzają intuicje takich reformatorów edukacji jak Friedrich Froebel, Maria Montessori, Helen Parkhurst (plan daltoński), Celestyn Freinet, Peter Petersen, Alexander Neill i inni.

 

Wspólnym mianownikiem tego, co nam zostawili jest aktywność uczniów i jakość środowiska, w którym uczą się dzieci.

 

Friedrich Froebel opracował pomoce dydaktyczne, które nazwał darami. Dzięki nim nauka staje się czymś aktywnym, umożliwia dzieciom działanie, stymuluje rozwój wyobraźni. Można je stosować zarówno w edukacji matematycznej, jak również polonistycznej.

Jeśli jesteście skłonni uwierzyć, że dzieci nie zostały stworzone do uczenia się przez siedzenie i słuchanie, jeśli szukacie inspiracji, pomysłów na ciekawe, inspirujące lekcje, to sięgnijcie po tę pozycję.

 

Autorki omówiły wszystkie aspekty edukacji wczesnoszkolnej tak konkretnie, jak tylko się da. To pomysły na żywe, budzące dziekawość i ułatwiające naukę lekcje.

 

Dzięki rozwojowi neurobiologii wiemy już, dlaczego tacy ludzie jak Friedrich Froebel mieli rację! Żeby móc rozwinąć swój potencjał dzieci muszą być aktywne. Zostały stworzone do tego, żeby poznawać świat z pomocą własnych zmysłów, poprzez próby, manipulowanie przedmiotami, eksperymentowanie, popełnianie błędów i uczenie się na nich.

 

Może będziecie chcieli zrobić sobie lub komuś bliskiemu taki upominek? Dzięki tej książce lekcje w klasach 1-3 mogą wyglądać zupełnie inaczej.

To książka inspirująca do zmiany i podsuwająca konkretne pomysły, jak to zrobić.

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/

 

 

 

O książce i gdzie ją kupić  –  TUTAJ

 



Proponuję na początek nowego tygodnia najnowszy tekst Jarosława Pytlaka z jego bloga „Wokół Szkoły”. To jego kolejny komentarz do aktualnej sytuacji wokół dalszych losów ministerialnego projektu „Kompas Jutra” Jako że nie jest on krótki – zamieszczam jego – co prawda obszerne – fragmenty, Ale także link do pełnej wersji:

 

 

                                                                 Podpisze czy nie podpisze?!

 

Mowa oczywiście o podpisie Karola Nawrockiego pod ustawą wprowadzającą reformę edukacji „Kompas Jutra”. Sporo osób się tym emocjonuje, choć ja uważam, że niepotrzebnie. Otóż, Drogi Czytelniku, niezależnie od decyzji lokatora Dużego Pałacu, będzie to polityczny sukces Barbary Nowackiej. Jeśli podpisze, ministra uzyska możliwość pełnej realizacji swojego opus magnum, które postawi ją w szeregu osób znanych w historii polskiej edukacji, tuż obok innej sławnej reformatorki, Anny Zalewskiej. Jeżeli zaś nie podpisze –  będzie mogła do końca życia opowiadać, jak cudownie byłoby w polskiej szkole, gdyby nie obstrukcja prezydenta, i chodzić w nimbie męczeństwa.

 

Decyzja Karola Nawrockiego nie ma też specjalnego znaczenia dla rodzimej edukacji, która tak czy inaczej pozostanie na straconej pozycji. Podpis będzie oznaczał zgodę na wprowadzenie w życie źle pomyślanej reformy, pomijającej niemal wszystkie istotne problemy, z jakimi borykają się placówki oświatowe, z magiczną wiarą, że rozwiążą się przy okazji. Brak podpisu – chaos prawny, próby wprowadzenia na siłę przez MEN zaplanowanych rozwiązań, byle tylko wykazać się sprawczością i przeforsować jak najwięcej swoich pomysłów. Bez ponoszenia odpowiedzialności za złe skutki, bowiem tymi zawsze będzie można obciążyć prezydenta. Już padają takie buńczuczne zapowiedzi omijania prawa, co w przypadku Ministerstwa, bądź co bądź, Edukacji brzmi dość żenująco, choć na pewno jest zgodne z obecnymi – wysokimi inaczej – standardami demokracji.

 

Osoby zainteresowane polityką próbują przewidzieć, co może wpłynąć na ostateczną decyzję, przy czym żadna ze znanych mi analiz nie dotyczy sedna, czyli interesu społecznego. Zawsze jest to po prostu polityka, rozumiana w kategoriach osobistych/partyjnych korzyści poszczególnych jej aktorów. Weto wydaje się bardziej prawdopodobne, bo ani wcześniejsze decyzje Barbary Nowackiej (choćby w sprawie redukcji wymiaru godzin religii w szkole), ani deklarowane cele „Kompasu Jutra” nie zgadzają się z poglądami najbardziej konserwatywnej części polskiego społeczeństwa. Podpis byłby dla wielu zwolenników prezydenta po prostu niezrozumiały. Z drugiej strony jednak w Pałacu może zwyciężyć kalkulacja, że danie zielonego światła na źle przygotowane, wprowadzane naprędce zmiany, w perspektywie wyborów parlamentarnych 2027 okaże się politycznym złotem. Każda reforma budzi bowiem napięcia społeczne, związane zarówno z nieuchronnymi problemami realizacyjnymi, jak i poczuciem zawodu, że piękne obietnice nie przekładają się dostatecznie szybko na radykalną poprawę sytuacji. Przypomnę w tym miejscu, że gimnazja potrzebowały kilkanaście lat, by jako tako okrzepnąć, a i tak do końca miały wielu przeciwników. Teraz, w czasach daleko mniej spokojnych, emocje, żywione zawiedzionymi nadziejami na natychmiastową poprawę, będą buzować w każdym zakątku systemu.

x          x          x

Czytelnicy bloga „Wokół szkoły” doskonale znają mój krytyczny stosunek do reformy szykowanej pod kierunkiem Barbary Nowackiej. Ma on wiele przyczyn. O jednej wspomniałem już wcześniej – nie dotyka ona najbardziej palących problemów polskiego systemu edukacji. Na przykład, ignoruje fatalne warunki pracy nauczycieli, potworną biurokratyzację i paragrafizację funkcjonowania placówek oświatowych, mnożące się konflikty pomiędzy dorosłymi, w które coraz częściej wciągane są dzieci, czy przygniecenie nauczycieli trudną do ogarnięcia liczbą orzeczeń i opinii, wymagających dostosowania warunków nauki. Przede wszystkim jednak „Kompas Jutra” stanowi ogromną stratę czasu, którego zabraknie na rzetelną debatę o autentycznych potrzebach systemu edukacji i sposobach przeciwdziałania kryzysowi szkoły – instytucji społecznej powołanej w celu kształcenia młodego pokolenia. Pisałem o tym z górą rok temu w artykule „Zamiast lepić absolwenta, zbudujmy szkołę na nowo!”. Niestety, przesyłka trafiła na Berdyczów.

 

[…]

 

Aby właściwie ocenić skalę wyzwania trzeba wziąć pod uwagę, że rozważamy przeprowadzenie zmian w systemie edukacji dużego europejskiego państwa. Mają one dotyczyć ponad sześciu milionów młodych ludzi i z górą połowy miliona nauczycieli. To ogromne przedsięwzięcie społeczne i jako takie powinno być przygotowane z największą starannością.

 

Niestety, podejmując przygotowania do reformy nie przeprowadzono żadnej kompleksowej, naukowej analizy obecnego stanu polskiej edukacji. Nie poddano też analizie zasobów systemu: ani ludzkich, ani materialnych.

   

Przygotowywana reforma nie opiera się na żadnym fundamencie pedagogicznym; pod jej założeniami nie podpisały się żadne autorytety pedagogiczne. Wszystko zaczyna się i kończy na Instytucie Badań Edukacyjnych, całkowicie zależnym od Ministerstwa Edukacji Narodowej zarówno w zakresie obsady kierownictwa, jak i finansowania działań. Wśród decydentów obu tych instytucji, pojawiających się publicznie w kontekście reformy, nie ma nikogo kompetentnego w zakresie pedagogiki, ani posiadającego doświadczenie zawodowe z placówki oświatowej.

 

[…]

 

Rzetelności reformatorskiego dzieła nie sprzyja absurdalnie krótki czas przewidziany na przygotowania – zaledwie nieco ponad półtora roku. Tyle czasu to wymaga przygotowanie dobrego podręcznika. Może gdyby było to godziwe pięć lat, to i współpraca z ekspertami wyglądałaby inaczej?! Przedstawiciele ministerstwa podkreślają, co prawda, że w pierwszym roku zmiany dotyczyć będą tylko dwóch roczników uczniów (klas pierwszych i czwartych SP), jednak – o czym już nie mówią, nawet w tym przypadku musi być gotowa koncepcja programu na pełne osiem lat. Korygowanie błędów w toku realizacji – eufemistycznie określane jako „kroczący” charakter reformy – jest eksperymentem na żywym organizmie. Tym bardziej, że cała koncepcja, w tym jej nowatorskie elementy metodyczne, pozbawiona jest nie tylko niezależnej recenzji, ale także pilotażu.

 

Formalnie rzecz biorąc, pilotaż się odbył. Przeprowadzono go w ciągu minionego miesiąca (!) placówkach kierowanych przez ambasadorów reformy. Każda z nich mogła wybrać dowolny (!) element reformy. Opierając się na fejsbukowych ogłoszeniach dowiedziałem się, że gdzieś odbył się tydzień projektowy w klasach 1-3, gdzie indziej dzień projektowy w klasach 4-8. Na pewno były to wydarzenia dobre dla lokalnych społeczności szkolnych, wciągające jeszcze bardziej ambasadorów w dzieło reformy, ale powiedzmy sobie wprost – żaden to pilotaż rozwiązań, które już za 10 miesięcy mają obowiązywać wszystkie szkoły w Polsce.

 

W tym miejscu muszę podkreślić, że obowiązująca obecnie narracja MEN, jakoby wiele szkół już dzisiaj działało tak, jak przewiduje reforma, i chodzi tylko o upowszechnienie tych praktyk, jest z gruntu bałamutna! Niektóre szkoły wyróżniają się zazwyczaj na skutek pewnego splotu okoliczności. Należy do nich, przede wszystkim, posiadanie wyrazistego lidera oraz życzliwego, wspierającego otoczenia społecznego, w tym organu prowadzącego. Dopiero na tej podbudowie powstają szczególnie sprawne zespoły pedagogiczne i udane inicjatywy lokalne, które, uwaga, zazwyczaj są unikalne, specyficzne dla danej placówki. Nie istnieje mechanizm przeniesienia dobrych praktyk z jednej placówki do drugiej, bo nie ma możliwości przeniesienia specyficznych warunków działania, w tym sklonowania lidera. Dlatego celem zmian w edukacji powinno być takie projektowanie prawa oświatowego (w tym podstaw programowych), by ułatwiało tworzenie lokalnych inicjatyw, zwiększając tą drogą liczbę placówek dobrych i bardzo dobrych. Wspieranie autonomii nauczycielskiej. Tymczasem „Kompas Jutra” podąża w kierunku przeciwnym – unifikacji, pod złudnym pretekstem wyrównywania szans edukacyjnych. Pod tym względem jego igła nie wskazuje północy, ze znajdującą się tam wyśnioną w edukacyjnej bańce Finlandią, ale raczej wschód i to niezbyt daleki.

 

Śledząc wypowiedzi na temat reformy, także jej propagatorów, często słyszę, że nie jest ona idealna, że zawiera błędy, ale też ma wiele mocnych stron. Nie wskazałem tych ostatnich w moim artykule, nie dlatego, że ich nie dostrzegam, ale dlatego, że absolutnie nie równoważą one szkód, których się spodziewam. Nie uważam za wskazane uspokajanie sumienia, że „robimy co jest możliwe, bo jakaś zmiana musi nastąpić” – to cytat z mojej rozmowy z jedną z ekspertek IBE. Polska edukacja potrzebuje starannie przygotowanej reformy, opracowanej przez naprawdę niezależnych ekspertów, poprzedzonej analizą potrzeb i możliwości oraz rzetelnym pilotażem. Na krótką metę – potrzebuje spokoju, możliwości popracowania choć przez dwa-trzy lata bez radykalnych zmian. Niewielkich korekt tam, gdzie są możliwe bez rujnowania dotychczasowego dorobku. Bez obaw, że za dwa lata przyjdzie nowa władza, zmiecie to, co zrobiła obecna i wprowadzi swoje własne porządki.

 

Przyznaję, że przemawia przeze mnie złe doświadczenie z poprzednimi reformami, ale też nie widzę żadnego punktu zaczepienia, który pozwoliłby mi uwierzyć, że tym razem będzie inaczej. Nigdy nie będzie inaczej, póki o systemie edukacji będą decydować politycy. Niektóre państwa europejskie już to pojęły, my będziemy uczyć się na kolejnych błędach.

 

 

 

Cały tekst „Podpisze czy nie podpisze?!”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 



 

Rozpocząłem pisanie tego felietonu wczoraj – 13 grudnia – w dniu drugiej rocznicy powołania rządu Donalda Tuska, w który tekę ministra edukacji otrzymała Barbara Nowacka. I z tego powodu postanowiłem nie zajmować Waszej uwagi i czasu jednostkowymi tematami – n.p. o „sukcesach MEN w reformowaniu kształcenia zawodowego” czyo  pomyśle wprowadzenia do systemu szkolnego „oceny funkcjonalnej”. Niechaj  komentują to inni, będący aktualnie praktykującymi nauczycielami szkół, w których te sprawy już się dzieją, lub w których będą zobligowani do realizacji owych pomysłów „centrali”.

 

Ja zaryzykuję recenzję – moją osobistą,  z punktu widzenia „ja jako były…” oraz jako niezależny od nikogo „obserwator edukacji” – dotychczasowego dorobku owej ekipy, kierującej szkolną edukacją od owego 13 grudnia z gabinetów przy Al. Szucha w Warszawie.

 

Nie chwaląc się – mam w recenzowaniu działań ministrów edukacji już nieomal dwudziestoletnią praktykę. Po raz pierwszy wypowiedziałem się –jeszcze nie w formule felietonu, ale tekstu, opublikowanego 20 marca 2007 roku napierwszej stronie tygodnika „Gazeta Szkolna” – na temat reform ówczesnego ministra edukacji – Romana Giertycha, komentując jego wywiad, zamieszczony na łamach tego pisma przed tygodniem. Pozwoliłem sobie wtedy na ironizowanie wokół takiego fragmentu wypowiedzi pana ministra:

 

Przyszedłem do was (do ministerstwa), a wy nie poznaliście (się na) mnie!” To wiodący motyw wywiadu, jakiego udzielił minister Roman Giertych, który „GSz” opublikowała w numerze 10-11. […] Z wypowiedzi jawi się obraz Guliwera w krainie Liliputów. To my, obserwatorzy i recenzenci minionych 300 dni działań ministra jesteśmy małym ludźmi, którzy nie dorośli, aby docenić dzieło Wielkiego Reformatora.

 

Kilka tygodni później – 12 czerwca– ponownie na pierwszej stronie – opublikowano tam mój artykuł pt. „Rygor jako metoda na porażki systemu”. Ten obszerny tekst był o funkcjach szkoły, w konsekwencji kolejnych pomysłów ministra Giertycha na wprowadzenie obowiązku noszenia przez uczniów mundurków Kończył go taki akapit:

 

Bo szkoła nie jest własnością władzy. Jest emanacją społeczności w której i dla której ma funkcjonować. Szkoła nie jest zakładem pracy dla nauczycieli. Ale też nie morze stać się „królestwem dzieci”. I nie może być traktowana przez rodziców  jak zakład usługowy, do którego oddają swoje dzieci „do naprawy”. Powinna być ona wspólnym dobrem tych którzy tam przychodzą, aby się rozwijać, tych którzy ich tam wspierają ale i tych, którzy powierzyli jej swe najcenniejsze dobro – swoje dzieci.

 

Ale w tamtych latach, na łamach „Gazety szkolnej – w okresie od jesieni 2006 roku do roku 2011 – pisywałem regularnie felietony, pod stałym tytułem „Mój punkt widzenia”. Było tych felietonów ogółem 131 – aż do zamknięcia tego pisma – oczywiście, z przyczyn ekonomicznych.. I tam nie odpuściłem żadnej następnej ministrze edukacji, które przychodziły po Giertychu, bo nie warto tu wspominać kilkunastotygodniowego epizodu pana Legutko. Komentowałem tam działania, jak ją wówczas  promował nowy premier Donald Tusk, „genialnej kobiety” – Katarzyny Hall, ale także pomysły  jej następczyni – Krystyny Szumilas.  Aby nie zanudzać Was – przywołam jedynie kilka tytułów tych felietonów:

 

Z kadencji Katarzyny Hall:Majowe orędzie. Co z tego będzie?” – nr 15-16/2008,  „Golono – strzyżono, czyli dwie opinie o reformie”– nr 27/2008,  „Nauczycielskie dessintersement wobec reformy – nr 41/2009,  „Dwa szaga wpieriod – tri szaga nazad” – nr 7- 8/2011,  „Testament minister Hall?” – nr 13-14/2-11

 

Z kadencji Krystyny Szumilas: Czy zamienił stryjek siekierkę na kijek?” – nr 27-36/2011   , „O tym jak pani minister dobrymi chęciami piekło brukuje”– nr 37-38/2011.

 

A od chwili uruchomienia „Obserwatorium Edukacji” we wrześniu 2013 roku – o czym możecie przekonać się sami – nie odpuściłem żadnej osobie na fotelu ministra edukacji. A byli to : Joanna Kluzik-Roskowska, Anna Zalewska, Dariusz Piontkowski i niezastąpiony Przemyslaw Czarnek. No i – od dwu lat – Barbara Nowacka.

 

Przywołam tu jedynie te, zamieszczane w pierwszym okresie jej rządów w oświacie:

 

Już 13 grudnia 2025 r. zamieściłem  fragmenty pierwszego wywiadu ministry Nowackiej, w którym zadeklarowała, że skupi się na rozwiązaniu dwu podstawowych problemami: pierwszym są wynagrodzenia nauczycieli, zaś drugim – uwolnienie uczniów  od ciężkich plecaków, przeładowanych podstaw programowych i od prac domowych.

 

Dziś wiemy, ze obiecany wzrost wynagrodzeń o 30% miał miejsce, ale na tym podwyżki się skończyły. Pozostała jedynie waloryzacja… A o tym jak jest z owymi obciążeniami uczniów – Wy wiecie lepiej ode mnie. Bo o tym, że podjęła decyzję o usunięciu ze szkół przedmiotu „Historia i teraźniejszość” a jeszcze przed tym wymieniła wszystkich kuratorów oświaty nie warto wspominać, bo to żaden sukces, a – cytując klasyka – „oczywista oczywistość”!

 

Na początku stycznia 2024 roku informowałem, że MEN rozważy likwidację ocen cyfrowych z wf, plastyki, techniki i muzyki. Jak dotąd nic w tej sprawie nie zdecydowano.

 

8 stycznia, za „Gazetą Prawną”, poinformowałem, że ministra Nowacka  oświadczyła, iż będzie ustawa o rzeczniku Praw Ucznia. No i co?  Do dziś jrj nie ma. A dyskusje o rzeczcnikach nie kończą się…

 

12 lutego w materiale „MEN dało 7 dni  na prekonsultacje zmian podstaw programowych” poinformowałem o przygotowanym w MEN projekcie zmian w podstawach programowych niektórych przedmiotów, których konsultacja z ich przyszłymi realizatorami okazała się – fasadową. Bo jak inaczej określić tak krótki czas na ich przeprowadzenie?

 

O zapowiedziach kolejnych „zmian na lepsze” sami pamiętacie. I dobrze wiecie co z tego wszystkiego po tych dwu latach zostało zrealizowane.  Bo o projekcie „Kompas Jutra” nie muszę pisać – zrobili to lepiej ode mnie: prof. Roman Leppert  i  Jarosław Pytlak.

 

Od siebie dodam tylko, że coraz trudniej mi byś optymistą. Coraz trudniej mi znajdować w sobie wiarę, że dożyję takiej władzy państwowej w moim raju, która obsadzi urząd Ministra Edukacji nie osobą o mocnej pozycji w partii rządzącej, a kimś kto zna z osobistego doświadczenia realia systemu szkolnego (był nauczycielem, dyrektorem szkoły, kuratorem oświaty) ale kto ma także gruntowną wiedzę o europejskich i światowych systemach oświaty oraz o aktualnych wynikach badań naukowych o systemach szkolnych oraz o najnowszych badaniach psychologów i neurologów o procesach uczenia się, a przede wszystkim jest NAPRAWDĘ otwarty na konsultacje z ekspertami i praktykami, aby podejmować nie tylko „słuszną, bo moją” decyzję, ale decyzję WŁAŚCIWĄ !

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 



Na sobotnią lekturę proponuję najnowszy tekst z bloga Centrum Edukacji Obywatelskiej. Jest to zapis wywiadu, jaki Agnieszka Waśkiel (w CEO zajmuje się komunikacją i promocją programów „Noc Bibliotek” oraz „Szkoła twórczych praktyk”) z Agatą Lipiec, która w Fundacji „Deloitte Polska” odpowiada za strategię działań opartą o wartości Deloitte i spójność z celami fundacji – edukacją, klimatem i dobroczynnością. Poniżej zamieszczam wybrane fragmenty tego wywiadu i link do jego pełnej wersji:

 

 

 

Agnieszka Waśkiel:Pani Agato, czym zajmuje się Pani w Fundacji Deloitte oraz skąd pomysł na realizację programu Art Thinking, który koncentruje się na kreatywności i sztuce?

 

Agata Lipiec: – Mam zaszczyt zarządzać działalnością Fundacji i naszymi programami edukacyjnymi. Jestem w Fundacji od początku a w programie Art Thinking, odkąd zrodził się pomysł jego powstania. Wyszliśmy od rozeznania istniejących programów edukacyjnych i zauważyliśmy, że niewiele jest takich, które łączyłyby rozwój kreatywności, krytycznego myślenia i empatii – czyli kompetencji przyszłości – poprzez kontakt ze sztuką. A sztuka powinna być obecna w życiu i jest wspaniałym narzędziem, dzięki któremu wykształcamy w sobie wrażliwość, otwartość i inny punkt widzenia.

 

To, co było dla nas istotne – nie chcieliśmy uczyć o sztuce w sposób szkolny: teoretyczny i faktograficzny, bo takie podejście sprawia, że sztuka wydaje się trudna i elitarna. A nam zależało, żeby ją oswoić, uczynić czymś przystępnym i bliskim, jak słuchanie muzyki. Chcemy ją zauważać w wymiarze osobistej refleksji: „jak sztuka na mnie działa?”. Mniej rozumowo, bardziej emocjonalnie. Zastanowić się, dlaczego się zatrzymuję przy tym obrazie czy rzeźbie, co ten obiekt we mnie wywołał, czy mi się podoba, a może pojawiają się jakieś inne odczucia…? Skupienie się na procesie własnego doświadczenia związanego ze sztuką w konsekwencji sprawia, że na co dzień stajemy się wrażliwsi, także w kontekście relacji międzyludzkich.

 

Zatem kiedy zdecydowaliśmy w fundacji, że chcielibyśmy zacząć uczyć myśleć o sztuce w taki sposób, to kolejnym krokiem stało się zderzenie tego pomysłu z osobami, do których założyliśmy, że chcemy trafić z tym programem. Zaprosiliśmy na badania fokusowe edukatorów, nauczycieli, osoby pracujące w domach kultury, w muzeach, ale też młodzież licealną. Podczas badania usłyszeliśmy od nich, że w szkole na lekcjach nikt nie pyta, co myślą, jakie mają odczucia. Był to dla nas bodziec, aby podstawą w programie było stworzenie przestrzeni do swobodnej wypowiedzi, komentarzy, dzielenia się obserwacjami i rozmyślaniami. Stwierdziliśmy, że damy pretekst do dyskusji, a nie gotowe rozwiązania. Dlatego pierwszym etapem Art Thinking było nakręcenie 10 etiud filmowych wokół teorii Hundertwassera, która była osią narracyjną całego programu.

 

–  Dlaczego zdecydowali się Państwo oprzeć program o teorię Friedensreicha Hundertwassera?

 

–  Na poziomie merytorycznym w tworzeniu programu pomagała nam Fundacja Top Modern Art Hermansdorferów. Pani prof. Alina Drapella-Hermansdorfer zwróciła naszą uwagę na teorię Hundertwassera, ze względu na jego nietypowe i zarazem holistyczne podejście do człowieka, sztuki i natury. Hundertwasser wyodrębnił 5 skór – nasze ciało, ubranie, dom, przestrzeń wokół nas i planetę/środowisko. Pierwsza z nich jest dosłowną, naturalną skórą. I to jest dla człowieka najważniejsze miejsce osadzenia na ziemi. Chodzi o to, żeby czuć się dobrze samemu ze sobą, żeby akceptować i doceniać siebie i swoje ciało, bo jesteśmy unikatowi i wyjątkowi. Hundertwasser zachęcał też do zdobienia ciała jako wyrazu wyrażania siebie.

 

Dlatego jeden z pierwszych filmów, jaki powstał w tym programie, mówi o tatuażach i o tym, dlaczego je robimy oraz jaki proces kreatywny towarzyszy artyście-tatuatorowi. Bohater tego filmu – Mateusz Szarzyński, mówi w nim, że dla niego, jako twórcy najbardziej niesamowitym momentem było uświadomienie sobie, że tatuaż, który wykonał, będzie istniał tylko tak długo, jak długo będzie żył człowiek, który go nosi. Film otwiera też pole do porozmawiania o tym, dlaczego sięgamy po tatuaże, jakie mają znaczenie w wymiarze indywidualnym i kulturowym, bo okazuje się, że motyw zdobienia ciała wciąż się przewija. Wydaje mi się, że to ciekawy temat do podjęcia z młodzieżą. Daje szansę uwrażliwić ich na to, że tatuaż, makijaż czy piercing może być formą ekspresji czy naszym komunikatem dla świata.

 

-A  co z pozostałymi skórami?

 

Kolejna skóra to nasz ubiór, a trzecia, to przestrzeń domowa. One nas identyfikują i odróżniają od innych, pokazują nasz charakter, naszą unikatowość. Czwarta skóra, to przestrzeń wokół nas – miejscowość w jakiej mieszkamy, nasze osiedle, ulice, które przemierzamy w drodze do pracy. Często odbieramy je bezrefleksyjnie, nie zastanawiamy się, dlaczego dany obiekt jak pomnik, fontanna, rzeźba akurat w danym miejscu się znalazł, jaką ma historię. Nie myślimy o tym, czego nam brakuje i co być może warto by było ze społecznością lokalną udoskonalić. Ostatnia, piąta skórą, to nasza planeta i środowisko naturalne. Hundertwasser pokazywał w niej refleksję nad tym, jak traktujemy miejsce, w którym żyjemy i czy szanujemy je na tyle, żeby kolejne pokolenia mogły tutaj funkcjonować.

 

Intryguje też kwestia, że Hundertwasser, który był architektem, w swoich projektach postanowił odejść od linii prostych. Obserwacja natury skłoniła go do wysnucia tezy, że odbieranie otaczającej przyrody w taki sposób nie jest naturalne, jest wymysłem człowieka. Wszystkie obiekty, budynki, które projektował, są odległe od linii prostej. Co więcej – Hundertwasser nie prasował ubrań, uważał, że naturalne są te pogniecione. W tej teorii – po głębszej analizie – znaleźliśmy również bardzo przemyślane podejście do kwestii różnorodność i jej akceptacji. Każdy z nas może wykształcić indywidualny kod estetyczny, w którym się odnajdzie. Oczywiście, mamy to obudowane społecznymi normami, ale otwarcie się na różnorodność, która nie powoduje niczego zagrażającego innym, daje wolność.

 

– Osią narracyjną programu jest dziesięć filmów. Czy któryś z nich jest szczególnie Pani bliski? Interesuje mnie również, jak włączać film w edukację, aby był istotną częścią lekcji, a nie jedynie czymś do pokazania, kiedy nie ma się konkretnego planu na zajęcia.

 

Zależało nam, by filmy można było wykorzystywać w różnych sytuacjach – również w ramach szybkiego pomysłu na zastępstwo. Ważne, żeby osoba, która inicjuje oglądanie któregoś z nich, wprowadziła odpowiedni kontekst i skorzystała ze scenariusza lekcji, którym się dzielimy. To może być zarówno punkt wyjścia do rozmowy, jak i konkluzja dyskusji. Wszystko zależy od przyjętej strategii nauczyciela.

 

Osobiście najbardziej lubię film z Piotrem Sarzyńskim, który oprowadza nas po miastach szlakiem rzeźb i niesamowicie ciekawie opowiada o tym, dlaczego znalazły się w tych miejscach oraz czym są. Ten film otwiera oczy na rzeczy obok nas, na które w codziennej pogoni często pomijamy, nie zwracamy na nie uwagi.

 

Lubię też historię florystki, która przez wiele lat pracowała w korporacjach, a w pandemii zaczęła sobie zadawać pytania o sens życia i o to, czego chce i potrzebuje. I postanowiła pójść na kurs florystyczny i założyć kwiaciarnio-kawiarnię. Na marginesie – w tym miejscu Hundertwasser również przemawia. To on propagował, aby w mieszkaniu otaczać się roślinami, bo one nas uspokajają albo – w zależności od bieżących potrzeb – pobudzają.

 

[…]

 

– Jak wygląda lub może wyglądać praca z materiałami Art Thinking w grupie, w zwłaszcza na gruncie szkolnym?

 

Ferment artystyczny to chyba najlepsze określenie tego, co się dzieje, kiedy scenariusz zaczyna działać. Ustalamy na początku, że nie ma głupich pytań, bo w kreatywności każdy pomysł jest dobry i zależy nam, żeby tych pomysłów wygenerować bardzo dużo i nie blokować się na starcie. Dopiero w kolejnym kroku wybieramy, co chcielibyśmy zrobić. Młodzież rzadko słyszy, że ich pomysły zasługują na docenienie. Tutaj zostają ośmieleni i następuje efekt kuli śnieżnej. Widzę, jak ogromna jest potrzeba usłyszenia tych słów i jak wiele zmienia taki komunikat.

 

Jeżeli chodzi o techniczne aspekty – scenariusze, które przygotowaliśmy w Art Thinking w dużym stopniu zależą też od tego, kto chce je realizować i jaki ma plan. Jeden nauczyciel może chcieć poświęcić 45-minutową lekcję, w trakcie której oglądamy film, dyskutujemy i kończymy zajęcia. A dla innego staną się inspiracją do działania w ramach półrocznego projektu artystycznego angażującego społeczność szkolną. W każdym scenariuszu są opisane propozycje pracy w wersji minimum, pośredniej i maksimum. Dajemy więc dowolność edukatorom do działań.

 

Na przykład w toku pracy nad scenariuszami pojawiły się pomysły, żeby klasa wykonała mural na ścianie swojej szkoły, jeżeli nie będą mogli zrobić takiego prawdziwego, to może przygotują projekt i zorganizują pokaz mappingu. Albo okleją korytarz szkolny szarym papierem i każdy będzie mógł domalować swoją część tego „muralu”. Przy tej okazji pracujemy z młodzieżą też nad tym, jak taki projekt przeprowadzić, jakie dostać zgody, jak to zaplanować i zaprojektować, jak podzielić zadania między sobą. To kolejna ważna kompetencja, rozwijamy umiejętności pracy projektowej i pracy w zespole, a to może się przydać w każdej pracy w przyszłości. […]

 

 

 

Cały tekst „Co można zyskać, gdy sztuka staje się istotną częścią lekcji?”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.ceo.org.pl



Foto: www.c-and-a.com/pl/

 

Kto uważa, że najwięcej o tym co ważnego wydarzyło się w oświacie, a szczególnie w obszarze szkolnictwa zawodowego, dowie się z oficjalnej strony Ministerstwa Edukacji, zapewne już zapewne czytał te informacje, które w okresie minionego miesiąca zostały tam zamieszczone. A kto nie (lub nie wszystkie) – może to uczynić klikając linki do kolejnych tekstów:

 

 

21 listopada

 

Spotkanie wiceministra Henryka Kiepury z przedstawicielami branży gastronomicznej

 

Ministerstwo Edukacji Narodowej zorganizowało spotkanie branżowe poświęcone aktualnym wyzwaniom i potrzebom sektora gastronomii i kelnerstwa. W wydarzeniu uczestniczył Sekretarz Stanu Henryk Kiepura, który podkreślił znaczenie stałego dialogu z przedstawicielami branży dla unowocześniania systemu kształcenia zawodowego.

 

WIĘCEJ  –  TUTAJ

 

 

28 listopada

 

Spotkanie branżowe z przedstawicielami sektora metalurgii i odlewnictwa

 

W ramach projektu „Porozumienie branżowe na rzecz kształcenia i szkolenia zawodowego. Zwiększanie udziału przedstawicieli i przedstawicielek branż w rozwoju kształcenia zawodowego i uczenia się w miejscu pracy”, realizowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i współfinansowanego ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego.”, współfinansowanego z Europejskiego Funduszu Społecznego, Ministerstwo Edukacji Narodowej zorganizowało spotkanie poświęcone przyszłości kształcenia zawodowego w sektorze metalurgii i odlewnictwa. W wydarzeniu uczestniczyli przedstawiciele organizacji branżowych, pracodawców, resortu energii oraz instytucji edukacyjnych.

 

WIĘCEJ  –  TUTAJ

 

 

4 grudnia

 

Minister Edukacji zainaugurowała SkillsPoland 2025 w Gdańsku

 

Minister Edukacji Barbara Nowacka wzięła dziś udział w inauguracji krajowych finałów SkillsPoland 2025, które odbywają się w dniach 4-5 grudnia w Gdańsku. Najlepsi młodzi zawodowcy z całej Polski rywalizują w 20 konkurencjach – od robotyki i mechatroniki, przez fryzjerstwo i modę, aż po gotowanie i cukiernictwo – w ogólnopolskim konkursie umiejętności zawodowych, stanowiącym część międzynarodowego ruchu WorldSkills. […]

 

WIĘCEJ  –  TUTAJ

 

 

 

Wiceminister Henryk Kiepura wręczył powołania do Krajowego zespołu konsultantów branżowych ds. zawodów i kwalifikacji

 

Ministerstwo Edukacji Narodowej podsumowało pierwszy cykl spotkań branżowych realizowanych w ramach projektu „Porozumienie branżowe na rzecz kształcenia i szkolenia zawodowego”. To szeroko zakrojony proces współpracy z przedstawicielami wielu sektorów gospodarki, organizacji branżowych oraz ekspertami, którego celem jest modernizacja szkolnictwa zawodowego w Polsce. […]

 

WIĘCEJ  –  TUTAJ

 

 

9 grudnia

 

Udział wiceminister Izabeli Ziętki w otwarciu Branżowego Centrum Umiejętności w Zduńskiej Dąbrowie

 

Izabela Ziętka, podsekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, wzięła udział w uroczystym otwarciu Branżowego Centrum Umiejętności w dziedzinie technika weterynaryjna w Zduńskiej Dąbrowie. […]

 

WIĘCEJ  –  TUTAJ

 

 

 

11 grudnia

 

Gala Olimpijczyków Zawodowych 2025. Minister Barbara Nowacka: Kształcenie techniczne i branżowe to przyszłość polskiej gospodarki

 

Laureaci ogólnopolskich olimpiad zawodowych otrzymali nagrody z rąk Minister Edukacji Barbary Nowackiej i wiceministra Henryka Kiepury podczas Gali Olimpijczyków Zawodowych, która odbyła się w Warszawie. Spotkanie stało się okazją do podkreślenia roli szkolnictwa branżowego i technicznego w rozwoju kraju.  […]

 

WIĘCEJ  –  TUTAJ

 

 

 x           x           x

 

Ale ja, w miejsce  tamtych materiałów, które mają jedną wspólną cechę: są ogólnikowe i przede wszystkim mają główną cechą – autopromocję MEN, zachęcam do lektury tego jednego, zawierającego syntezę wszystkich najważniejszych informacji tekstu, zamieszczonego na stronie „Gazety Wyborczej”. Oto jego obszerny fragment:

 

 

 

 MEN wzmacnia szkoły techniczne. 10 nowości, które poprawią współpracę z biznesem

 

[…]

 

MEN deklaruje dalsze wspieranie szkół technicznych i współpracę z branżą. W jaki sposób? Wiceminister Kiepura wyliczał dotychczasowe działania resortu w tej kwestii:

 

1.MEN wprowadza 15 nowych zawodów szkolnictwa branżowego, w których kształcenie już jest prowadzone lub będzie od nowego roku szkolnego. To m.in.: technik cyberbezpieczeństwa, technik kontroli bezpieczeństwa portu lotniczego, optoelektronik i technik optoelektroniki, technik optyki okularowej i technik mobilności drogowej. A także: agroogrodnik i technik agroogrodnictwa, ogrodnik terenów zielonych, technik architektury krajobrazu i arborystyki, technik aranżacji florystycznych oraz asystent ogrodniczy i asystent florystyczny.

 

2.Wzmocnienie doradztwa zawodowego w szkołach. – To priorytet, dziś tylko 5 proc. uczniów i uczennic korzysta z tego doradztwa. Będziemy je wzmacniać i rozwijać – deklarowała ministra Nowacka.

 

3.W ramach reformy edukacji „Kompas jutra” w szkołach podstawowych pojawi się przedmiot technika w nowej odsłonie. Będzie bardziej praktyczny, a resort zainwestuje w pracownie techniczne.

 

4.- Będziemy inwestować w kształcenie nauczycieli – zaznaczała ministra Nowacka. A wiceminister Kiepura przyznał, że brakuje nauczycieli przedmiotów zawodowych. – Firmy mówią, że brakuje im pracowników, a szkoły, że brakuje kadry. Stąd chcemy, by firmy mogły delegować pracowników do uczenia pod opieką nauczyciela – tłumaczyła Nowacka. MEN ma wydać również 50 mln zł na studia podyplomowe dla nowych kadr.

 

5..Zwiększenie finansowania kształcenia w zawodach deficytowych, chodzi m.in. o automatyków, mechatroników oraz techników elektro mobilności.

 

6.Nowe podstawy programowe w szkołach branżowych uzgadniane są z przedstawicielami z branży. MEN powołał Krajowy Zespół Konsultantów Branżowych – to 65 ekspertów z 32 branż, wyłonionych w drodze konkursu. W styczniu odbędzie się II etap na powołanie przedstawicieli kolejnych branż.

 

7.Resort wprowadza nowe zasady finansowania uczniów odbywających praktyki w firmach. Nie tylko zwiększa pulę środków, ale też zapewnia stałą waloryzację. I wprowadza zasadę, że pracodawca otrzyma 100 proc. zwrotu po przystąpieniu ucznia do egzaminu zawodowego, bez konieczności jego zdania.

 

8.Powstanie 120 Branżowych Centrów Umiejętności ze środków KPO. Chodzi o 1,5 mld zł. Będą to nowoczesne ośrodki, w których zaplanowano dokształcanie uczniowie i pracowników, którzy chcą się przekwalifikować. Program rozpoczął już rząd PiS, ale wiceminister Kiepura mówił, że w 2023 roku – po przejęciu władzy – program był „poważnie zagrożony”. – Dziś możemy ogłosić, że zrealizujemy ten projekt – zaznaczył.

 

9.Będzie zwiększenie praktycznego wymiaru nauki w technikach. – Pracujemy nad tym, aby w technikach podstawę programową zrealizować do zakończenia IV klasy, a w V klasie koncentrować naukę na kształceniu praktycznym i przygotowaniu do matury – zapowiedział Kiepura.

10.Trwają prace nad stworzeniem stopnia pośredniego między technikiem i inżynierem. Stanie się to dopiero po zakończeniu eksperymentów pedagogicznych.

 

 

Aby wzmocnić szkolnictwo techniczne Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji ogłasza I edycję konkursu na Profesjonalną Szkołę Roku z 16 kluczowych branż. Liczyć się będą nie tylko osiągnięcia uczniów, ale też innowacje, współpraca z biznesem, środowiskiem lokalnym i promocja kształcenia zawodowego.

 

 

 

 

Źródło: www.wyborcza.pl

 



Nie mogłem się powstrzymać przed zamieszczeniem komentarza, do ministerialnego projektu „oceny funkcjonalnej”, który Koleżanka Zofia Grudzińska zamieściła na swoim fb-profilu:

 

 

Kolejny raz MEN zaskoczył. Otóż z tekstu na stronie ministerstwa wynika, że Kwestionariusz Szkolnej Oceny Funkcjonalnej jest czymś w rodzaju „nowej oceny”, która powinna być przeprowadzona dla każdego ucznia, jako narzędzie przesiewowe. NIEPRAWDA.

 

Autorzy czyli eksperci, pracujący nad KSzOFem, stworzyli narzędzie do wykorzystania w sytuacji, gdy uczeń, rodzic lub nauczyciel zauważy TRUDNOŚCI w zakresie aktywności i udziału w zajęciach lekcyjnych, spędzania czasu wolnego czy nawiązywaniu znaczących relacji z innymi osobami.

 

Co więcej, autorzy wprost mówili, że „ocena funkcjonalna nie powinna być traktowana jako proces, w którym powinno uczestniczyć każde dziecko, ponieważ nie ma ona charakteru klasycznych badań przesiewowych w kierunku diagnozy jakiegoś problemu. Do tego celu służą inne narzędzia psychologiczne i pedagogiczne (np. narzędzia pozwalające wykryć wczesne objawy autyzmu, początki trudności w czytaniu i pisaniu czy inne zaburzenia).” No i znowu MEN zamawia coś u ekspertów a potem dowolnie zmienia, wycierając sobie usta autorytetem nabranych naiwniaków

 

 

Źródło: www.facebook.com/zosia.grudzinska.7/

 



Wczoraj na fb-profilu Roberta Sowińskiego wypatrzyłem informację, dzięki której mogę dzisiaj zaproponować nie tylko poniższy tekst, ale także warty wysłuchania podcast:

 

 

Szkoła wielu możliwości, czyli jubileusz STO na Bemowie i 300. odcinek EduKOSMOSu

 

 

Trzechsetny odcinek podcastu EduKOSMOS zabiera słuchaczy w wyjątkowe miejsce, do Zespołu Szkół STO na Bemowie w Warszawie, świętującego 35-lecie istnienia. Zamiast klasycznego jubileuszowego podsumowania własnej działalności, oddajemy głos szkole, która od lat pokazuje, że dobra edukacja nie potrzebuje ministerialnych reform, by realnie zmieniać życie uczniów.

 

Reportaż ze szkoły, w której „świat lubi ludzi, którzy lubią świat”

 

Odcinek ma formę reportażu. Razem z prowadzącymi podcast słuchacz wchodzi do szkoły przez dziedziniec parafialny, mija charakterystyczny napis „Świat lubi ludzi, którzy lubią świat” i krok po kroku odkrywa przestrzeń, która została zbudowana wokół relacji, odpowiedzialności i samodzielności uczniów.

 

Przewodnikami po szkole są piątoklasiści: Zosia i Jerzyk. To oni pokazują tablicę konsultacji, na której nauczyciele wpisują dyżury pomagające uczniom zrozumieć trudniejsze treści. Opowiadają o piątkowych projektach, półrocznych cyklach pracy i zabawie „Sokole Oko”, która uczy uważności, języka i systematyczności, pozostając w pamięci dzieci na wiele lat.

 

LInk do nagrania o którym mówi Jerzyk  –  TUTAJ

 

Biblioteka jako „centrum zarządzania wszechświatem

 

Szczególnym punktem na mapie szkoły jest biblioteka, którą z pasją prowadzi Krzysztof Goleń. To tu uczniowie wypożyczają nie tylko książki, ale też laptopy, tablety, materiały do projektów. System indywidualnych odznak, naklejek i certyfikatów za aktywność czytelniczą buduje kulturę czytania bez zewnętrznych nagród, a największym wyróżnieniem jest uścisk dłoni dyrektora na apelu i możliwość zaliczenia dużej pracy z języka polskiego.

 

Biblioteka przechowuje także niezwykłą kolekcję szkolnych reprodukcji dzieł sztuki, setki prac tworzonych przez uczniów we współpracy z nauczycielami plastyki, katalogowanych i wykorzystywanych jako ruchoma galeria. To przykład, jak łączyć edukację artystyczną, projektowość i budowanie dumy z własnej pracy.

 

Pokój nauczycielski, przestrzenie wspólne i codzienność relacji

 

Zaglądamy również do pokoju nauczycielskiego podzielonego na część do pracy i część do odpoczynku oraz do sali gimnastycznej, klubiku muzycznego i przestronnych korytarzy, które stają się miejscem koncertów, wystaw i szkolnych wydarzeń.

 

Nauczyciele mówią o szkole jako miejscu, w którym otwartość nie jest hasłem z plakatu, lecz codzienną praktyką: dzieci mają odwagę dyskutować, pytać, wyrażać zdanie. To przekłada się na atmosferę, którą goście opisują jako „szkołę, w której uśmiech wisi w powietrzu”.

 

Jarosław Pytlak o szkole wielu możliwości

 

Centralną część odcinka stanowi wystąpienie dyrektora Jarosława Pytlaka. Opowiada on o 35 latach ciągłości koncepcji programowej od „szkoły przyjaznej”, przez „szkołę poszukującą”, aż po dzisiejszą „szkołę wielu możliwości”.

 

Fundamentem tej wizji są wartości:

-odpowiedzialność,

-dzielność,

-uspołecznienie,

-wspierane przez otwartość, życzliwość i aktywność.

 

Szkoła jest rozumiana jako społeczność i „laboratorium doświadczeń społecznych”, w którym nie chodzi o idealne rozwiązania, lecz o funkcjonalność, o to, by dzieci mogły podejmować realne decyzje, planować swój rozwój, doświadczać współodpowiedzialności za grupę.

 

Dyrektor Pytlak podkreśla, że przez 35 lat szkoła przetrwała cztery duże reformy i wielu ministrów, nie dlatego, że dopasowywała się do kolejnych „modnych” koncepcji, ale dlatego, że konsekwentnie rozwijała swoją.

 

Głos uczniów i pytanie o „wady dyrektora”

 

W debacie jubileuszowej głos zabierają również uczniowie. Zapytany o „największą wadę” dyrektora, jeden z nich żartobliwie odpowiada, że jest… „zbyt pozytywny” – nawet w trudnych sytuacjach pozostaje spokojny, co niektórym utrudnia uświadomienie sobie konsekwencji własnych działań.

 

Sam Jarosław Pytlak przyznaje, że ma wady jak każdy, ale podkreśla, że szkoła i dyrektor nie muszą być idealni – mają być funkcjonalni: zdolni do refleksji, uczenia się, prowadzenia społeczności.

 

Ewa Pytlak – o kamieniach milowych rozwoju szkoły

 

W rozmowie z Anną Sowińską Ewa Pytlak wskazuje pięć kamieni milowych historii szkoły:

1.ogromne zaangażowanie rodziców w pierwszych latach,

2.zbudowanie stabilnego zespołu nauczycielskiego,

3.wolność rozwoju i autonomia nauczycieli w tworzeniu własnych inicjatyw,

4.decyzję o utworzeniu gimnazjum jako naturalnego przedłużenia drogi ucznia,

5.rozwój infrastruktury od dwóch sal do nowoczesnego kompleksu z halą, boiskami i specjalistycznymi pracowniami.

 

Podkreśla, że jej rolą jest „przekuwanie pomysłów Jarka w rzeczywistość”, umiejętność widzenia procesu z góry, dbania o szczegóły i relacje sprawia, że wizje dyrektora mogą realnie zadziałać.

 

Co z tego może zabrać dla siebie każda szkoła?

 

W zakończeniu odcinka Robert Sowiński zaznacza, że STO na Bemowie jest szkołą społeczną, z innymi możliwościami niż typowa szkoła publiczna. Jednocześnie wiele rozwiązań: kultura projektów, system odznak, poważne traktowanie samorządu, czas na rozmowę, biblioteka jako centrum życia szkoły, może być inspiracją dla każdej placówki w Polsce.

 

Trzechsetny odcinek EduKOSMOSU staje się więc nie tylko jubileuszową opowieścią, ale przede wszystkim zaproszeniem do refleksji: jak budować szkołę wielu możliwości w naszym własnym, lokalnym kontekście z ludźmi, których mamy, i zasobami, którymi dysponujemy.

 

 

 

A teraz proponuję wysłuchanie podcastu – trzechsetnego w serii „EduKosmos”:

 

 

„Szkoła, w której uśmiech wisi w powietrzu” [53’22”]  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.edukosmos.pl

 



W dniu 2 grudnia b.r. na fanpage  Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego UŁ zamieszczono  informację, oraz program.  konferencji Life&Work – Odporność psychiczna i elastyczność na rynku pracy. Oto co udało mi się na jej temat dowiedzieć:

 

2 grudnia na fanpage Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego UŁ:

 

 

8–9 grudnia 2025 r. Uniwersytet Łódzki organizuje, we współpracy z Urzędem Marszałkowskim oraz Zespołem Szkół i Placówek Oświatowych Nowoczesnych Technologii, konferencję poświęconą tematom, które dziś liczą się na rynku pracy bardziej niż kiedykolwiek: odporności psychicznej, elastyczności zawodowej i nowoczesnym kompetencjom.

 

To świetna okazja, żeby zdobyć wiedzę, która realnie pomaga w budowaniu kariery — niezależnie od kierunku studiów.

 

Gdzie? Wydział Nauk o Wychowaniu

Kiedy? 8–9 grudnia 2025

Program wydarzenia

 

   

 

 

Źródlo: www.facebook.com/groups/eksoctustudiuje/

 

 

 

Pierwszym źródłem informacji o już odbywającej się konferencji  był fb- profil dr. Andrzeja Śliwerskiego – adiunkta w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Psychopatologii na Wydział Nauk o Wychowaniu UŁ, zamieszczony późnym wieczorem       8 grudnia:

 

 

W poniedziałek miałem przyjemność uczestniczyć w konferencji Life&Work – Odporność psychiczna i elastyczność na rynku pracy, organizowanej przez Uniwersytet Łódzki, która potrwa jeszcze do wtorku

 

Uczniowie mogli wysłuchać mojej prelekcji o samoregulacji – o tym, jak rozumieć i regulować własne emocje. Pokazałem również, czemu Baby Yoda denerwuje się, że kulki antystresowe nie są do rzucania w ludzi, którzy nas denerwują.

 

Tuż po mnie wystąpił Marcin Matych – Dr Nerwica, który mówił o tym, jak ważną rolę w regulacji — szczególnie lęku — odgrywa nasze ciało. Oba wystąpienia stworzyły wyjątkowo spójną całość i naprawdę się cieszę, że pojawiły się jedno po drugim. A na koniec Barbara Michalska opowiedziała o tym, czym jest kryzys, pokazała, że kryzys jest stanem przejściowym i jak dużym zasobem w trudnych momentach potrafią być inni ludzie.

 

I muszę dodać jedno: często słyszę, że młodzież „nie słucha”, „nic jej nie interesuje” albo „trudno ją do czegokolwiek zmotywować”. Tymczasem na sali siedzieli zwykli nastolatkowie — tacy sami jak wszyscy inni. Słuchali, zadawali pytania i odpowiadali na nasze interakcje.

 

Lubię być częścią takich właśnie wydarzeń!

 

 

Źródło: www.facebook.com/schemat.wychowania

 

x           x           x

 

 

Oto pierwsze relacje o uczestnictwie owych – „zwykłych nastolatków”:

 

[…] Uczniowie Zespołu Szkół Techniczno-Informatycznych wzięli aktywny udział w pierwszym dniu konferencji „Life&Work. Odporność psychiczna i elastyczność na rynku pracy”, która odbyła się 8 grudnia 2025 roku na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego.

 

Podczas wydarzenia szczególnie skupiliśmy się na zagadnieniach zdrowia psychicznego, które w dzisiejszych czasach są kluczowe zarówno w życiu osobistym, jak i zawodowym. Młodzież uczestniczyła m.in. w dwóch wartościowych warsztatach poświęconych tej tematyce:



Głowa do góry – o kryzysach, które da się ogarnąć”,
prowadzonych przez mgr Martę Nowacką i mgr Michała Kopa,

oraz

 

„Zamień napięcie w napęd: twórcza transformacja stresu”, który poprowadziła mgr Agata Matuszewska-Kubicz.

 

Atmosfera podczas wydarzenia była bardzo miła i inspirująca. Z przyjemnością spotkaliśmy również naszego absolwenta, Mateusza Krycha, który pełnił rolę głównego organizatora tego przedsięwzięcia. Młodzież była bardzo zadowolona z udziału w konferencji, a zajęcia warsztatowe prowadzone były w przyjaznej, sprzyjającej nauce i wymianie doświadczeń atmosferze. […]

 

Źródło: www.instagram.com

x           x           x

 

W dniu 9 grudnia, na fanpage XVIII LO im. J. Śniadeckiego w Lodzi zamieszczono taki, ilustrowany kilkoma zdjęciami,  post:

 

 

8 grudnia grupa uczniów klas 3 uczestniczyła w konferencji „Life&Work. Odporność psychiczna i elastyczność na rynku pracy” organizowaną przez Uniwersytet Łódzki: Wydział Nauk o Wychowaniu.

Było aktywnie, warsztatowo i pozostał apetyt na więcej.

 

Źródło: www.facebook.com/18lolodz/

 

 



MEN wprowadza nową procedurę oceniania uczniów – „ocenę funkcjonalną”. Na czym ona będzie polegała, czemu służyła, i co to oznacza dla uczniów i ch rodziców dowiecie się z tekstu, zamieszczonego na portalu < mamo to ja >. Oto ten tekst::

Nowa ocena w szkołach i wielka zmiana dla uczniów. MEN chce włączyć rodziców w ocenianie

 

Polskie szkoły czeka rewolucja. Ministerstwo Edukacji Narodowej planuje wprowadzenie nowego rodzaju oceny. Ocena funkcjonalna – bo o niej mowa – wejdzie do szkół już od kwietnia 2026 roku. Rodzice, nauczyciele i specjaliści będą wspólnie analizować potrzeby ucznia.

 

Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiedziało wprowadzenie nowego sposobu oceniania uczniów. Chodzi o tzw. ocenę funkcjonalną, która ma wspierać proces dydaktyczno-wychowawczy i realizację edukacji włączającej.

Nowa ocena funkcjonalna nie zastąpi dotychczasowych ocen szkolnych. Będzie pełnić funkcję uzupełniającą i nie wpłynie na klasyfikację ani średnią ocen ucznia. Zmiana obejmie wszystkie szkoły w Polsce.

 

Ocena funkcjonalna ma umożliwić nauczycielom i rodzicom lepsze zrozumienie potrzeb oraz możliwości ucznia. Jak podkreśla Ministerstwo Edukacji Narodowej, jej celem jest kompleksowa analiza funkcjonowania dziecka w różnych obszarach życia, nie tylko w zakresie wyników edukacyjnych.

Szczególną rolę ocena funkcjonalna odegra w przypadku uczniów z autyzmem, niepełnosprawnościami lub trudnościami emocjonalnymi i rozwojowymi. Nowy system oceniania ma być narzędziem wspierającym zarówno uczniów, jak i nauczycieli oraz specjalistów szkolnych.

 

Początkowo Ministerstwo Edukacji Narodowej planowało wdrożyć ocenę funkcjonalną już we wrześniu 2025 roku. Jednak ze względu na potrzebę przygotowania szkół i specjalistów, termin został przesunięty.

Zgodnie z najnowszymi informacjami ocena funkcjonalna zacznie być wprowadzana sukcesywnie od kwietnia 2026 roku. Proces wdrażania będzie stopniowy i zakłada ścisłą współpracę szkół z poradniami psychologiczno-pedagogicznymi.

 

Ocena funkcjonalna będzie opracowywana przez specjalny zespół powoływany w danej szkole. W jego skład mogą wchodzić:

 

-wychowawca klasy lub inny nauczyciel,

 

-pedagog szkolny,

 

-psycholog szkolny,

 

-w razie potrzeby także pracownicy poradni psychologiczno-pedagogicznej.

 

 

Zespół będzie współpracował z rodzicami ucznia, którzy będą dostarczać informacje na temat funkcjonowania dziecka poza szkołą – w domu czy środowisku pozaszkolnym. To właśnie opinia rodziców ma stanowić istotny element oceny funkcjonalnej.

 

Wszystkie dane zbierane w procesie oceny funkcjonalnej będą analizowane pod kątem indywidualnych potrzeb ucznia. Na tej podstawie szkoła ma proponować rozwiązania wspierające jego rozwój i edukację.

 

Nowa ocena funkcjonalna nie wpłynie na końcowe oceny ani na promocję ucznia do następnej klasy. Jej celem nie jest ocena wiedzy, lecz wsparcie w dostosowaniu metod nauczania i wychowania do rzeczywistych możliwości ucznia.

 

Dzięki włączeniu rodziców w cały proces szkoła ma uzyskać pełniejszy obraz sytuacji dziecka. W efekcie możliwe będzie skuteczniejsze wdrażanie edukacji włączającej i lepsze reagowanie na potrzeby uczniów.

Ocena funkcjonalna może być szczególnie przydatna w sytuacjach, gdy uczeń ma trudności adaptacyjne lub potrzebuje specjalistycznego wsparcia. Jej wprowadzenie stanowi część szerszych zmian planowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.

 

Nowy system oceniania uczniów w postaci oceny funkcjonalnej jest wyraźnym krokiem w stronę personalizacji nauczania i lepszego zrozumienia uczniów przez szkoły.

 

Źródło: Radio Zet

 

 

 

Źródło: www.naczasie.mamotoja.pl

 

 

Na ten sam temat zamieszczono tekst na stronie  Grupy INFOR < dziennik.pl >  –  TUTAJ